środa, 5 czerwca 2013

1. PROROK CODZIENNY



Rozdział 1 – PROROK CODZIENNY


Tak oczywiście
Wybrałem milczeć, inaczej zniszczę
I z tą pieśnią zostałem sam
Bo tobie brak słów których ja już nie mam

I mówią mi
Że Twoje serce
Tak chciałoby
Rozbawić się

I mówią mi
Że Ty, że Ty chcesz więcej
I cóż, i cóż, że to co masz
Dla Ciebie jest w sam raz

Proszę wybaczyć
Że brak mi sił o ciebie walczyć
Bo tak już jest że drogo płaci
Ten który wybrał nic nie tracić*


Ginny była wściekła. Jej czerwone policzki prawie zlewały się z jej włosami, oczy ciskały błyskawice, a z zaciśniętych ust wydobyło się gniewne prychnięcie. Ciężko usiadła na łóżko, które mimo późnej pory były wciąż w niezasłane. Przytuliła do siebie małą poduszkę, która miała od dzieciństwa. Chwilę wdychała jej zapach, aby się uspokoić. Coś takiego! Myślą sobie, że mogą wciąż mieć przed nią jakieś tajemnice! Ginny cały dzień była dziś podekscytowana, bo miała spotkać się z Harrym, Hermioną i Ronem, którzy niedawno wprowadzili się do mieszkania w Londynie i w sumie dawno ich nie widziała. Byli strasznie zajęci, trzy miesiące temu ostatecznie skończyła się wojna, prawie wszyscy Śmierciożercy zostali złapani, chociaż wciąż odbywały się procesy. Ginny oczywiście miała siedzieć na tyłku jak zwykle i zajmować się nauką. Czekać. To już od dawno było powodem jej rozgoryczenia, ale dzisiaj… Nie wytrzymała. Jej przyjaciółka, brat i myślała, że wciąż chłopak (były i prawdopodobnie przyszły) wyprosili ją z pokoju, rzucili zaklęcie wyciszające, aby omówić jakieś ważne wojenne sprawy. Ginny zagryzła wargi przypominając sobie opuszczoną głowę Harry’ego, a później jego przeszywające spojrzenie, jakby chciał jej powiedzieć, że „to dla twojego dobra”. Do diabła z tym! Dumbledore uczynił z tego myśl przewodnią jego życia i widać jak skończył. Śmierć na Wieży Astronomicznej nie jest czymś godnym naśladowania. Cholera. A niech się naradzają, ciekawe tylko, o co im chodzi, że aż bali się tego, ze Ginny będzie podsłuchiwać. I ten dziwny wzrok mamy dziś rano… Cholera, gazety! Coś tam jest skoro wszystkie dziś pochowali! A mama po przeczytaniu pierwszej strony tak na nią spojrzała, że... Ginny wstała gwałtownie i szybko udała się do kuchni. 

- Accio Prorok! – Nikogo nie było w kuchni, więc szybko przywołała gazetę i od razu pierwszy tytuł rzucił się jej w oczy.

„Córka Weasleyów opętana przez Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać?”

- CO?! – Krzyknęła zdumiona i od razu wzięła się za czytanie artykułu. Z pierwszej strony patrzyła na nią jej własna twarz. Skąd mieli jej zdjęcie?

„Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać nie żyje, jednak wciąż Prorok dostaje informację od swoich tajnych informatorów o potencjalnych zagrożeniach. Z doświadczenia wiemy, że Czarny Pan był nieprzewidywalny. To, że potrafił w pewien sposób pokonać śmierć zawsze będzie zagrożeniem dla czarodziejskiego świata. Czy teraz jesteśmy bezpieczni? Czy Czarny Pan nie miał planu awaryjnego?
Były uczeń z Hogwartu podzielił się z nami niepokojącą informacją. Otóż, Virgnia Weasley, córka Arthura i Molly Weasley, była dziewczyna Harry’ego Pottera na pierwszym roku nauki w Hogwarcie miała bardzo bliską styczność z Czarnym Panem. W nieznany nam sposób zdobyła ona dziennik Czarnego Pana, który ukrył w nim cząstkę swojej duszy. Dzięki temu Virgnia mogła z nim rozmawiać, co przyczyniło się do opętania tej młodej dziewczyny przez tak potężnego czarnoksiężnika. Nie widziała, kto ukrywa się pod tożsamością Toma Riddla, który dzięki temu szybko ją uwiódł i wykorzystał do otworzenia Komnaty Tajemnic. Opętana Virginia wypuściła niebezpiecznego bazyliszka, który spetryfikował kilkorga uczniów. Pod koniec roku została porwana przez Toma Riddla do Komnaty Tajemnic, który chciał dzięki niej odzyskać swoje ciało i już wtedy powrócić do świata żywych. Nie udało mu się to tylko dzięki heroicznej postawie Harry’ego Pottera, który szybko rozgryzł intrygę Czarnego Pana, pokonał go i uratował młodą Virginię.
Pozostaje jedno pytanie, czy możemy być pewni, że jakaś mała cząstka Czarnego Pana nie została w Pannie Weasley? Nasz informator przekazał nam też, że Virginia znana była z niespodziewanych wybuchów agresji. Na tle tych dramatycznych wydarzeń rodzi się też pytanie, dlaczego zakochany w niej Harry Potter szybko zakończył ten związek? Czyżby czuł zagrożenie?
Co teraz? Świat magii dopiero podniósł się z jednej wojny, czy jesteśmy w stanie ciągle odpierać nowe zagrożenia? Czy ta dziewczyna nie powinna zostać poddana szczególnej obserwacji? Kto za to odpowiada?
Miejmy nadzieje, że nasza informacja nie zostanie zlekceważona.„

Ginny wytrzeszczyła oczy i z wrażenia usiadła. To było… zbyt dużo. Merlinie. Myśleli, że mieszka w niej cząstka Toma! To… niedorzeczne! I głupie! Pogniotła gazetę w dłoni, jej drobna, piegowata twarz patrzyła smutno na nią ze zdjęcia. Rzuciła Prorokiem z całej siły. Jej dłonie się trzęsły, a na twarzy wymalowana była panika. Złapała kilka oddechów żeby się uspokoić i właśnie w tej chwili do kuchni weszła Molly.

- Mamo… - zająknęła się i popatrzyła na nią błagalnie, jakby chciała, że nagle ktoś powiedział, że ten artykuł nie został nigdy wydrukowany. Molly szybko znalazła się przy niej i wzięła ją w ramiona. Ginny przytuliła się do matki i wsłuchała w jej uspokajające „ciii…”. Schowała twarz w jej włosach i rozpłakała się. Znowu ten koszmar wraca…

***

- Przecież nie mogą ją wsadzić do Munga z powodu jakiegoś głupiego artykułu! – Krzyczał Ron, który był spanikowany, wściekły i miał ochotę coś rozwalić. Najlepiej łeb komuś z Proroka.

- To Malfoy! – Harry nagle wstał i wyprostowany zaczął mówić – tylko on wiedział o dzienniku, przecież Lucjusz podrzucił go Ginny…

Hermiona z gazetą na kolanach wpatrywała się w obu chłopców. Od godziny rozmawiali o konsekwencjach artykułu zamieszczonego w Proroku. Ginny była w poważnych tarapatach, ludzie są okropni, a Hermiona pamiętała, jacy byli w stosunku do Harryego na piątym roku, gdy też o nim ukazywały się niezbyt pochlebcze artykuły. Oni ją ukrzyżują, pomyślała, szczególnie teraz, gdy dopiero, co zakończyła się wojna i nikt nie chciał nawet myśleć o ewentualności typu „Voldemort może powrócić dzięki Ginny Weasley”.

- Nie mogę uwierzyć, że coś takiego wydrukowali – powiedziała już chyba po raz dziesiąty, młoda i niewinna twarz Ginny patrzyła na nią ze zdjęcia. 

- Nie rzucajmy oskarżeniami na prawo i lewo, bo nie mamy żadnego dowodu! – Zwróciła się do przyjaciół – Malfoy nie jest chyba aż tak głupi, żeby teraz kierować na siebie nasz gniew. Szczególnie, że to ty Harry wybroniłeś go przez Azkabanem.

- To niby kto inny? – Zapytał Harry – Tylko Malfoy mógł wiedzieć!

- Zabije go – krzyknął Ron – przyrzekam, że jeśli to on, to zabije drania!

- Nie mamy dowodów! – Odkrzyknęła Hermiona – Zresztą w Gryffindorze ktoś mógł usłyszeć naszą rozmowę, albo Ginny mogła komuś się zwierzyć…

- Nie mówiła nikomu – powiedział wciąż podenerwowany Ron – wiedzieliśmy tylko my i profesorowie. Dumbldeore zabronił jej cokolwiek wspominać o dzienniku…

Harry zaczął krążyć niespokojnie po pokoju.

- Przypuśćmy, że ktoś usłyszał – zaczął – czy Prorok może zdradzić tożsamość swojego informatora? 

- Nie mogą, prawo dziennikarskie zabrania zdradzania, kim jest informator, jeśli ten chce być anonimowy – wyjaśniła Hermiona – chyba, że…

Chłopcy od razu skupili wzrok na niej, zmarszczka na jej czole od razu zasugerowała im, że na coś wpadła. A jeśli była to Hermiona to i pomysł musiał być dobry.

- Zaskarżymy Proroka o pomówienie!

Chłopcy zamyślili się chwilę nad tym pomysłem, Ronowi jakby nagle wróciła nadzieja, że to wszystko da się odkręcić.

- Hermiona, oni tyle razy wypisywali głupoty o mnie i nie było szans na nich wpłynąć...- Harry mruknął cicho, jakby przypomnienie sobie tamtych wydarzeń było zbyt żenujące. Usiadł obok przyjaciółki i wziął od niej stronę z artykułem. 

Hermiona popatrzyła na obu chłopców z czymś w rodzaju zdeterminowania i pewności.

- Szantażowaliśmy Skeeter, bo nie mieliśmy wtedy czasu na procesy prawne, ale teraz. – Hermiona jeszcze raz spojrzała na zdjęcie Ginny – jeśli weźmiemy dobrego prawnika to możemy wygrać. 

- Harry jesteś bohaterem wojennym, oni nie mogą podważyć twojej opinii o Voldemorcie – mówiąc to uśmiechała się i uścieła jego dłoń. Harry wciąż niepewny i trochę zażenowany jej ostatnimi słowami spojrzał na Rona, który wciąż stał w tym samym miejscu i jakby trochę odetchnął z ulgi, bo rozluźnił dłonie, które wcześniej z całych sił zaciskał w pięści.

- To teraz musimy jej o wszystkim powiedzieć – Harry wstał i ruszył w stronę drzwi. Ginny była na niego zła od dłuższego czasu i trochę ją unikał, ale teraz czuł, że to on jest najbardziej związany z tą sprawą i że przez to musi jej pomóc. Nawet jeśli będzie musiał zmierzyć się z swoimi uczuciami.

***

- Nie.

- Ale Ginny, sprawa sądowa oczyści się z wszystkich podejrzeń i nikt nie będzie mógł ci zarzucić, że Voldemort… - tłumaczyła Hermiona.

- Nie i koniec. Żadnego sądu, żadnych zeznać, żadnych badań magicznych na mnie – wyliczała rudowłosa – żadnego rozgłosu!

- Nie rozumiesz, że oni nie dadzą ci spokoju? – Zapytał wściekły Ron i chwycił swoją siostrę na ramiona, tak jakby chciał nią mocno potrząsnąć – To PROROK! BĘDZIE JESZCZE STO TAKICH BZDURNYCH ARTYK…

- Mam to gdzieś! – Wyrwała się mu Ginny i odskoczyła za stół – Nie mam zamiaru rozmawiać o dzienniku i komnacie z dziennikarzami, z magoprawnikami, z nikim…! To przeszłość i dla mnie ten temat jest skończony!

- Nie będziesz miała życia w szkole! I potem też! – Tym razem odezwał się Harry, który stracił cierpliwość – oczyścisz się z tego zarzutu i nikt wtedy nie będzie miał prawa…

- NIE! – Wrzasnęła dziewczyna, Harry przerwał zdezorientowany – To moja sprawa, co z tym zrobię, a nie mam najmniejszego zamiaru tłumaczyć się przed Prorokiem! Nie chce do tego wracać, rozumiecie? 

Ginny dyszała ciężko i sztyletowała ich wzrokiem. Jak mogli podejmować na nią decyzję, wmawiać jej, że musi… To przekracza wszelkie granice.

- Ginny, tak będzie lepiej dla ciebie – Hermiona podeszła do niej powoli, tak jakby nagle miała za zadanie oswoić dzikie zwierze – nie możesz zostawić tego samego sobie, to zbyt niebezpieczna informacja i…

- Hermiono, z całym szacunkiem, ale to ja będę decydować, co jest dla mnie najlepsze – odcięła się jej Ginny – nie mam zamiaru być kozłem ofiarnym. Potraktuję tę informację jak coś zbyt niedorzecznego, żeby nagle zacząć się bronić i tłumaczyć przed tymi hienami!

- Wiemy, ale i tak lepiej będzie… - Harry jeszcze raz spróbował jakoś ją przekonać – oni i tak będą cię oskarżać w nieskończoność. Ta cholerna gazeta…

- Ja też walczyłam! – Wykrzyknęła nagle Ginny z pociemniałymi oczami z złości – Byłam w zamku, gdy Carrowie… 

Na ich wspomnienie zacisnęła usta, przyjaciele popatrzyli na nią zaskoczeni jej wybuchem. 

- Dlaczego teraz miałabym być nosicielem jego duszy?! Walczyłam, może nie… - zająknęła się, ale zaraz spojrzała na nich z determinacją – nie przeżyłam tego, co wy, cholernie szkoda! Wtedy by mnie nie oskarżali, nie śmieli by…! – Wypluła z siebie słowa, które ją dręczyły.

- Ginny… - Harry powiedział wstrząśnięty – każdy wie, że walczyłaś, my nie mówimy, że tam nie byłaś…

Ta jednak nie słuchała go dalej, gwałtownie podeszła do niego i wysyczała mu w twarz:

- Nie masz prawa wtrącać się teraz do mojego życia – Harry spiął się na te słowa, jego twarz stężała. Nie spodziewał się tego. Nie teraz. Właściwie to nigdy.

- Nie jesteśmy już razem – kontynuowała wściekła dziewczyna – teraz jesteś tylko przyjacielem mojego brata, więc to, co zrobię z tym cholernym artykułem to jedynie moja cholerna sprawa!

W czasie jej monologu dało się słychać zbulwersowane „Ginny!” wykrzyczane przez Rona. Hermiona na jej słowa zakryła usta dłonią, jakby wydawało jej się, że nagle ktoś rzeczywiście podmienił młodszą siostrę Rona. Harry wciąż stał wstrząśnięty i tylko patrzył na swoją byłą dziewczynę. Żadne z tej trójki nie zdawało sobie sprawy jak bardzo rozgoryczona była Ginny. To działo się już jeszcze przed tym głupim artykułem, a teraz chyba wszystko złożyło się naraz i to było zbyt dużo. Zbyt dużo od bardzo dawna.
Ginny jeszcze raz omiotła trójkę wściekłym spojrzeniem i wyszła z kuchni, nie zapominając zakończyć kłótnię jak przystoi – z całej siły zamykając za sobą drzwi, tak, że trójka przyjaciół podskoczyła osłupiała.

- Co to do cholery było? – zapytał Ron, a gdy odpowiedział mu zrezygnowany wzrok Harry’ego i Hermiony usiadł wściekły przy stole i wymamrotał:
- Chyba muszę napić się Ognistej, bo zaraz zwariuje.

 ***

*Czesław Śpiewa „W sam raz” 

I jak wrażenia? Poproszę o komentarze. Ten rozdział nie jest zbetowany, więc mogły wkraść się jakieś błędu. Wciąż szukam Bety, jakby ktoś był chętny to proszę pisać. Mój mail: gabaokey@gmail.com lub można też przez komentarze.